Przeczytaj mit o Demeter i Korze. Tekst znajduje się poniżej:
Wanda Markowska
Demeter i Kora
Nad brzegiem morza, na łące kwiecistej bawi się w otoczeniu nimf
Kora, córka bogini urodzaju Demeter. Zrywa czerwone maki, błękitne
dzwonki i jaskry o złotych oczach. Ze śmiechem potrząsa białą
puszystą kulą dmuchawca, patrząc, jak z wiatrem ulatuje w dal, sypie
kwietne płatki na swe warkocze, plecie wieniec z liliowej skabiozy.
Na skraj łąki wabi Korę cudnym zapachem biały kwiat narcyza. Lecz
nie tyka go Kora, pamiętna matczynej przestrogi, że kwiat to
zdradziecki, poświęcony strasznym bogom podziemia.
“Ale nęci ją woń cudowna i biel przeczystych płatków. Z dna kielicha,
spośród złotych pręcików, zda się Korze, że patrzą na nią oczy
Narcyza, najpiękniejszego z myśliwców, w którym kochały się
wszystkie nimfy strumieni i drzew. Lecz Narcyz znał tylko łowy
i nawet nie spojrzał na żadną z boginek, choć nieraz wabiły go po
lasach pląsami i śpiewem. Najnieszczęśliwsza była z tego powodu
nimfa Echo, w której serce głęboko zapadła miłość do pięknego
młodzieńca. Żałosne jej skargi odbijały się echem po górach i lasach
Hellady.
Pewnego razu zmęczony polowaniem i spragniony, gdyż słońce paliło
żarem, pochylił się nad źródłem leśnym i ujrzał w wodzie swoje
odbicie. I bogini miłości, Afrodyta, na prośbę obrażonych boginek
sprawiła, że Narcyz zakochał się w sobie samym.
Zapomniał o łowach i jeleniach szybkonogich, o towarzyszach wypraw
myśliwskich i tylko całymi dniami wpatrywał się w drżącą taflę
źródełka. W końcu umarł z tęsknoty i miłości do swego odbicia. Na
grobie jego wyrósł kwiat o śnieżnych płatkach i cudnej woni. Od
imienia młodzieńca nazwano kwiat ten narcyzem.
Klęczy Kora na łące i rozmyśla o smutnym losie pięknego myśliwca.
Lecz coraz bardziej ją nęci czar białych płatków, drżących leciutko na
wietrze. Wreszcie, niepomna słów matki, zrywa łodygę narcyza. W tej
samej chwili ciemność zalega łąkę, złotą dotychczas od słonecznego
blasku, rozśpiewaną trelem skowrończym i roztańczoną pląsem nimf.
Ziemia rozwarła nagle swe czeluście i na rydwanie zaprzężonym
w czarne rumaki zjawił się Hades, pan podziemia.
Tylko lekki okrzyk przestrachu zdołał się wyrwać z piersi Kory
i straszny bóg porwał ją na rydwan i uniósł do swego mrocznego
królestwa cieni.
Mała boginka Kyane, rusałka wodna, przyjaciółka Kory, bawiąc się
obok córy Demeter, usłyszała jej wołanie o pomoc. Ona jedna widziałarumaki i wóz władcy Tartaru. Bez namysłu rzuciła się pod kopyta
pędzących koni, zagradzając im drogę.
Lecz na próżno.
Rydwan wraz z Korą przeleciał szybko jak piorun i zniknął
w przepaściach ziemi. Otchłań zawarła się z powrotem, a na kwietnej
łące znów unosiła się cudowna woń narcyzów i dzwoniła skowrończa
pieśń. Nimfy igrały swawolnie na murawie, nieświadome tego, co
zaszło. Tylko Kyane siedziała smutnie na trawie, źródlaną wodą
obmywała sobie ranę na ramieniu, którą jej zadały kopyta
podziemnych rumaków, i płakała cichutko nad dolą porwanej
przyjaciółki. Z łez jej powstał strumień błękitny, zwany od jej imienia –
Kyane.
Demeter Matka, pani urodzajnych łanów i kwitnących sadów, płacze.
Łzy gorzkie padają z jej oczu bolesnych na ziemię.
Polami wśród zbóż kłosistych idzie dniem i nocą, nie znając snu ni
wytchnienia, bezradosna bogini w zgrzebnej szacie, z kłosem
poczerniałym w dłoni i szuka swej utraconej córki.
Ze szczytów gór roznieca płomienie stosów, by dać znak zbłąkanej
może w puszczy dzieweczce. Na próżno.
A gdzie przejdzie smutna Matka, tam zieleń blednie i żółknie, usycha
kwiat i kłos pszeniczny czernieje, łamią się i kruszą łodygi, dotąd
napęczniałe zielonym sokiem, a szarość, żar i pustka unoszą się nad
ziemią. Bo ziemia, czując ból Matki i jej tęsknotę za ukochaną córką,
z żalu wraz ze swą panią płacze i nie chce słuchać wesołych ptasich
świergotów ni cieszyć się wonią ziół i szumem zbóż dojrzałych do
sierpa. Wyschły źródła i błękitne jeziorka górskie zmieniły się
w błotniste kałuże. Straszna klęska nawiedziła świat.
A bolesna bogini‐Matka wciąż idzie przez ziemi obszary i daremnie
woła i szuka swojej córki.Już stopy zranione o ostre kamienie przydrożne krwią serdeczną
znaczą jej drogę, oczy od pyłu i żaru nie widzą nic dokoła, a ona
spiekłymi od męki wargami wciąż szepce to imię jedyne: Kora...
Lecz milczy niebo bezlitosne, a ziemia spalona posuchą tylko w szumie
liści pożółkłych unoszonych wichurą powtarza jak echo – Kora...
Pewnego dnia spotyka Matka zbolała boginię ciemności, Hekate, i za
jej radą udaje się do boga słońca, Heliosa. Wszechwidny bóg
opowiedział Demeter historię porwania Kory. Od niego też
dowiedziała się Matka, że Zeus bez jej wiedzy przyrzekł już dawno
Korę Hadesowi w zamęście i że teraz spełniły się wyroki.
Gniew szalony ogarnął Demeter, gdy dowiedziała się prawdy. A więc
to sam Zeus wyrządzić jej śmiał tak wielką krzywdę i skazać ich dziecię
na wieczne ciemności. O, nie stanie jej stopa więcej w pałacach
zdradzieckiego Olimpu.
W rozpaczy rzuca Demeter klątwę na ziemię, co pochłonęła jej
dziecię. Niech nie rodzi więcej plonów i nie złoci się urodzajem.
Niechaj spali ją żar, by się stała bezpłodna i pusta, jak pusta i samotna
jest ona, Demeter.
Na próżno ludzie przerażeni klęską składali bogom hekatomby –
ziemia dotknięta klątwą potężnej bogini nie rodziła więcej swych
owoców.
Opuściwszy boski Olimp i wziąwszy na się postać śmiertelnej
niewiasty, żyła Demeter z dala od świata, samotna w cierpieniu
i tęsknocie. Dwukrotnie wysyłał do niej Zeus swego posłańca Hermesa
z prośbą, by wrócić zechciała do swej boskiej siedziby i nie trapiła
dłużej ziemi spiekotą i głodem.
Nie drgnęła nawet jej twarz kamienna, zastygła w bólu niezmiernym.
Łzy wyżłobiły głębokie rysy na jej boskim obliczu.Ulitowała się wreszcie boleści swej córki matka bogów Rea i za jej
namową zmienił Zeus swe srogie wyroki.
Demeter siedziała pewnego razu w swej ulubionej kryjówce, gdy nagle
stanął przed nią Hermes o stopach skrzydlatych z posłaniem od Rei.
Nadzieja wstąpiła w serce bogini i tym razem bez oporu dała się
zawieść w olimpijskie progi.
Bez słowa wchodzi bogini bolesna na salę tronową Zeusa, gdzie już
zebrani byli wszyscy bogowie. Rozgląda się wokół Demeter, szukając
wzrokiem swej córki, ale Kory nie ma wśród Olimpijczyków.
Wtedy Zeus, skinąwszy berłem pozłocistym, w te ozwał się słowa:
– Pokój niechaj zagości w twym sercu, Demeter. Wyroków moich
cofnąć nie mogę, ale postanowiłem rzecz, która stanie ci się pociechą.
Córka twa, Kora, będzie odtąd spędzać u swego małżonka, Hadesa,
trzecią część roku jako pani podziemnego królestwa – Persefona, dwie
trzecie zaś roku będziesz ją miała przy sobie.
W tej chwili na rozkaz władcy pięknooki Ganimedes,
podczaszy Zeusowy, otworzył wrota sali i w progu zjawiła się
Kora‐Persefona z wiankiem narcyzów na czole i pękiem maków
w dłoni, piękniejsza niż kiedykolwiek.
Długo trwała radość matki i córki, a i reszta bogów cieszyła się,
patrząc na ich szczęście i wzajemną miłość.
Odtąd jak ziarno rzucone w ziemię ginie Persefona‐Kora na trzecią
część roku w królestwie cieni, by potem podwójną radością
wynagrodzić matce jej tęsknotę.
Demeter, uszczęśliwiona postanowieniem Zeusowym, zdjęła klątwę
z ziemi i wnet odżyła ona tysiącem strumieni, zakwitła bielą sadów
i zielenią drzew, zapachniała miętą i macierzanką, rozszumiała się
lasem złocistych zbóż.
Ćwiczenie
Na podstawie przeczytanego tekstu napisz streszczenie mitu o Demeter i Korze.