było bardzo zimno zaczynał padać snieg i nastawała ciemność. Był to ostatni dzień w roku .W tym mroku ulicami wędrowała dziewczynka z gołą głową i boso.Miała wprawdzie trzewiki ale były tak duże że mała zgubiła je przebiegając przez ulicę.Była ubrana w stary fartuszek a w nim miała masę zapałek, przez cały dzień nie sprzedała ani jednej.Szła tak biedna głodna i przemarznięta środkiem drogi. W każdym domu na około połyskiwały światła i wszedzie pachniało pieczonymi gęśmi. w kącie między domami, z których jeden bardziej wysuwał się na ulicę usiadła i skurczyła się cała . Małe nózki podkuliła pod siebie żeby było jej bardziej ciepło . dziewczynka wyciągneła jedną zapałkę z wiązki potarła o ścianę i ogrzała nią rączki .Biedna wyobraźała sobie że siedzi przy wielkim źelaznym piecu z mosiężnymi drzwiczkami.Zapałka zgasła poec znikł, odpaliła drugą ujrzała wnętrze pokoju gdzie stał wielki stół nakryty błyszczącym obrusem a na nim stała ogromna pieczona gęś nadziana śliwkami i jabłkami.Zapałka zgasła odpaliła nową a przed jej oczyma ujrzała ogromną zieloną choinkę z mnóstwem bąbek i światełek. Nagle ujrzała spadającą gwiazdę a zaraz za nią swą babcię poprosiła ją żeby zabrała ją do siebie. dziewczynka potarła wszytkie zapałki aby jak najdłużej widzeć babunię iż stało się to blask oślepił dziewczynkę ale poczuła dłoń babci chwiciła ją i objeła babcie w ramiona i poleciały w blasku radości.Dziewczynka z przemarznięcia zmarła z uśmiechem na twarzy LICZĘ NA NAJJJJ