Jest napisana w formie żeńskiej, jak coś to wystarczy pozmieniać końcówki.
Pewnego niedzielnego popołudnia podczas pobytu w stolicy, poszukując drogi prowadzącej do pałacu kultury i nauki napotkałam trzech chłopców. Wyglądali na osoby mieszkające tutaj, na co dzień. Postanowiłam dopytać się ich o drogę do owego pałacu. Po dokonaniu tego, tylko potwierdziłam moje spostrzeżenie odnośnie ich miejsca zamieszkania. Chłopcy wskazali mi drogę do miejsca, którego chciałam dotrzeć, lecz nie udałam się tam od razu. Postanowiłam dopytać się o ich imiona. Przedstawili się, jako Alek, Rudy i Zośka. Alek był wysokim, szczupłym chłopcem o niebieskich oczach i jasnych włosach, ciągle się uśmiechał, mówił szybko, wymachując przy tym rękami. Rudy był chłopcem drobnym i szczupłym, o piegowatej twarzy i rudawych włosach, odznaczał się wybitną inteligencją, był skromny i delikatny wobec przyjaciół. Zośka był wysoki, szczupły, wysportowany, obdarzony niemal dziewczęcą urodą, o delikatnej cerze i regularnych rysach, jasnoniebieskich oczach i jasnych włosach, przypominał dziewczynę, dlatego przyjął w pseudonimie imię żeńskie. Dopytując się o ich wiek, dowiedziałam się, że właśnie ukończyli liceum. Spytałam, więc co teraz planują, jak widzą swoją przyszłość. Odparli, że nie posiadają jeszcze szczególnych planów. Następnie pożegnałam się i udałam się do pałacu, którego mnie nakierowali. Następnego dnia wyjechałam do mojej dalekiej rodziny – do Californii.
Kilkanaście lat później, gdy stwierdziłam ponownie odwiedzić Warszawę, udałam się pod pałac kultury i nauki, dokładnie jak przy pierwszym spotkaniu z Alkiem, Rudym i Zośką. Zauważyłam, że chłopcy znajdowali się po owym pałacem, nie dowierzałam, że to oni. Postanowiłam podejść i porozmawiać. Miło było ponownie ich zobaczyć i usłyszeć ich głosy. W trakcie naszej rozmowy spytałam się chłopaków, co się u nich działo, gdy się nie widzieliśmy. Ich odpowiedź mnie zamurowała. Odparli, że po ukończeniu studiów, dokładnie 1 września 1939 roku rozpoczęła się II wojna światowa oraz, że to właśnie oni w niej uczestniczyli. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi ze strony chłopców. Spytałam o szczegóły. Z tego, co mówią, brali udział w akcjach konspiracyjnych i dywersyjnych. Wybijali szyby u fotografów, gazowali sale kinowe, malowali na murach znaki kotwic oznaczające Polskę walczącą itp. Priorytetem w ich życiu było dążenie do wyznaczonego sobie celu – końca wojny. Zaryzykowali swoje życie dla ojczyny. Przepełniłam się ogromnym podziwem, wobec chłopców. Nie wiedziałam, że są na tyle odważni, żeby uczestniczyć w prawdziwej wojnie. Gdy opowiedzieli mi wszystko z szczegółami, powiedzieli, że nie żałują niczego, co zrobili dla swojej ukochanej ojczyny i że była to niesamowita przygoda. Uwiadomili mnie, że warto podejmować ryzyko, nieważnie, jaki jest tego powód. Wiele wyniosłam z naszej intrygującej rozmowy.
Liczę na naj :))