Obcowanie z cierpieniem dobitnie wpływa na stosunek człowieka do świata. Pragnę udowodnić ową tezę posiłkując się utworem Adama Mickiewicza "Dziady" oraz innymi tekstami kultury.
Już na samym początku dzieła, widzimy zmianę Konrada, głównego bohatera. Dotychczas nosił on imię Gustaw, znaczące nieszczęśliwy kochanek, jednak pod wpływem przeżytego cierpienia, licznych zawodów, a także widoku swojej ukochanej ojczyzny w szponach trzech zaborców zażegnał dawne romantyczne życie na rzecz walki o własny naród, zapędzania ludzkich serc do walki. Pierwszego listopada, w symboliczny dzień obrządku dziadów napisał na ścianie swojej celi "Umarł Gustaw, narodził się Konrad". Jego nowe imię oznaczało dosłownie patriotę. Czy przemiana spowodowana była dotychczasowym cierpieniem romantyka, ale także nagłym bólem spowodowanym rozdarciem Polski? Jak najbardziej.
Warto zaznaczyć, iż bohater właściwie do końca doświadcza cierpienia, co jest charakterystyczne dla postaci epoki romantyzmu, istnych irracjonalistów. Przygnieciony całym tym ciężarem nie zamierza się przed Bogiem nawet płaszczyć, co czyni go przeciwieństwem księdza Piotra. Konrad w Wielkiej Improwizacji rzuca Bogu wręcz wyzwanie, sama scena nazywana jest jakoby walką, pojedynkiem. Domaga się on wręcz władzy nad duszami, jest rozgoryczony faktem, że Bóg nie widzi jego cierpienia i zapotrzebowania na taką moc. Czy Konrad posunąłby się do takich działań bez potrzebnych pobudek? Naturalnie, że nie. Sprawiły to rany na jego sercu bijącym dla swej kochanki - Polski, która właśnie została bezwstydnie rozebrana. Sprawiały to rany powstające, gdy widział jak młodym zostają odbierane prawa, jak odbierany jest im zapał walki, jak kolejno osadzani są niewinni młodzieńcy w celach.
Adam Mickiewicz w swoich tekstach zawierał wszystko, czego od romantycznego twórcy oczekiwano. Nawet w swoich balladach zawiera motyw cierpienia. Weźmy pod lupę "Romantyczność". Kobieta po śmierci ukochanego ciągle tęskni za swoim lubym, po jej licach ciągle spływają łzy cierpienia, jej dusza jest obolała, co napędzają tylko szyderstwa i drwiny innych ludzi. Wszystko to powoduje, że jej pragnieniem jest spoczywanie u boku jej biednego Jasieńka. Cierpieniem niejednokrotnie sprowadza nas do myśli najgorszych, a samotność i krzywe spojrzenia potęgują nasze odczucia, co nie jest wymysłem jedynie ówczesnych pisarzy. W istocie, jest to wielki problem nawet w dzisiejszych czasach, a może szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy coraz więcej ludzi zaczyna przypominać duszą i myślą romantycznych artystów, ale także samych bohaterów, którzy prawdopodobnie byli przelaniem ich twórców na kartkę.
Rozważać można by było wszelakie teksty, szczególnie z wyżej wspomnianej epoki, jednak nawiązując do obranego w powyższym akapicie tematu skupmy się jeszcze na chwilę na "Cierpieniach młodego Wertera" Goethego, które cierpienie doprowadziło do zakończenia swego żywota. Czy od początku nie był on nieszczęśliwy, możecie pytać? Naturalnie, melancholia przeplatała się w jego losach od pierwszych stron tejże epistolarnej powieści, jednak kolejne doświadczane przez niego cierpienia sprawiły, że jego świat, skąpany dotychczas w ciemnych barwach stał się kompletnie czarny.
W konkluzji dochodzę do wniosku, iż moje argumenty przedstawiły tezę w dobrym świetle, gdyż obcowanie człowieka z cierpieniem zdecydowanie zmienia stosunek do świata, jak i samego żywota, co może być opłakane w skutkach.