W bibliotece panował niezwykły spokój, zakłócony biciem starego zegara, który miarowo odliczał czas, jaki pozostał nam na znalezienie drogi ucieczki z zamku zamieszkiwanego przez naszego przeciwnika.
Szukając wyjścia przemierzaliśmy sale wypełnione starymi książkami, z których unosiła się lekka mgiełka kurzu. Wszędzie panował lekki półmrok, a wszechobecny kurz wdzierał nam się do gardeł i wypełniał nam płuca.
Wtem Magda złapała mnie za rękę i wskazała na przeciwległą ścianę. Początkowo niczego nie zauważyłem, ale kiedy podszedłem bliżej zrozumiałem, co ją zaintrygowało. Wśród kwiatowych ornamentów ukryta była maleńka klamka. Szarpnąłem ją i nagle otworzyły się ukryte drzwi, a za nimi były schody prowadzące w ciemność.